środa, 20 lutego 2013

Rozdział 2


Kevin Nott zaczął powoli odwracać głowę. Za sobą ujrzał czyjąś twarz ukrytą za sporym kawałkiem materiału, mającym zapewne udawać maskę. Po chwili chłopak zorientował się, że jest to jego wuj, Avery, były śmierciożerca...
Luna uniosła lekko głowę szukając wzrokiem przyczyny omdlenia ślizgona. Przez chwilę wydawało jej się, ze zobaczyła czyjąś rękę, ale wrażenie to szybko minęło. Mionka pochylała się nad Gin i Malfoyem, starając się ich ocucić. Nagle ślizgon otworzył oczy, rozejrzał się, po czym zerwał się z miejsca i wybiegł z przedziału. Luna wyszła za chłopakiem, ale ten już zdążył zniknąć z pola widzenia. Dziewczyna wróciła do przyjaciółek i ujrzała Ginny kiwającą się na siedzeniu. Hermiona stała obok niej na wypadek, gdyby Weasley'ówna miała znowu zemdleć. Luna zasunęła za sobą drzwi przedziału i po cichu podeszłą do przyjaciółek. Przez chwilę panowała cisz przerywana jedynie stukotem kół pociągu. W końcu Miona odważyła się zacząć:
-Gin... C-co się stało? Dlaczego ty tak nagle...? Malfoy... ja rozumiem, Crucio, ale ty?!...- tłumaczyła bez ładu, aż dziewczyna Wybrańca przerwała jej zdumiewająco stanowczym głosem, jak na kogoś, kto przed paroma minutami leżał zemdlony na posadzce:
-Zaraz! Czy chcesz powiedzieć, że Malfoy tu... Och!- przerwała nagle z przerażeniem, a jej ręka powędrowała w stronę ust jakby nagle dziewczyna ujrzała coś strasznego.- Czy ja.. On... nie!- głos jej się załamał i ukryła twarz w dłoniach.
-Tak! Pocałowałaś ślizgona... Uch! Potworny widok! Malfoy trzymający w objęciach moją najlepszą przyjaciółkę. Przerażające. A gdyby to była Luna, albo co gorsza ja?! Poza tym, dziwię się, że to zrobił. przecież to jest MALFOY! Tleniona fretka! Bezmózgi kretyn! Obrzydliwy karaluch!- niestety nie dane jej było dokończyć monologu, gdyż Luna , grzebiąca w swojej torbie, oznajmiła beztroskim głosem:
-No, ale przyznacie, że przystojny to on być musi skoro tyle dziewczyn za nim szaleje, prawda?
-Uch!- jęknęła zza palców Weasley'ówna.
-Coś się stało Ginevro? Boli Cię coś? Ojej, już wiem to pewnie te gnębiwtryski, pełno ich tu dzisiaj- to mówiąc wyjęła z  bagażu "żonglera" i zagłębiła się w lekturze. Po paru chwilach Hermiona zauważyła, że dziewczynie "wybrańca" trzęsą się ramiona. Gryfonka delikatnie położyła więc dłoń na plecach Ginny i powiedziała uspokajającym głosem:
-Hej, mała! Już w porządku. Nic się nie stało. To przecież tylko Malfoy. Farbowana świnia. Zresztą, Luna ma sporo racji. Przystojny to on jest. Wariują przez niego prawie wszystkie ślizgonki. A na ich czele stoi ta krowa Parkinson.
-Nie- powiedział nagle Ginny unosząc głowę tak, że jej przyjaciółki miały okazję zobaczyć zupełnie suche oczy dziewczyny (co znaczyło że jednak nie ryczała jak sądziła Hermiona, tylko starała się nie pęknąć ze śmiechu- przyp. autorki).
-Co nie?- spytała zdezorientowana gryfonka.
-To nie Pansy stoi na czele jego fanek, już nie- oświadczyła zdecydowanym tonem Ginevra.
-Nie? A kto?- zaciekawiła się przyjaciółka z miną jakby szukała sensacji na następne spotkanie szkolnych plotkarzy.- Może księciunio się na nią wypiął po tym jak zwiała przed Wielką Bitwą do cieplutkiego łóżeczka zamiast mu pomóc walczyć? A może to ona go rzuciła za to jakim był tchórzem podczas walki?- wymyślała Hermiona.
-Ekhemm... Nie do końca.- odparła zmieszana Weasley'ówna.
-No to mówże wreszcie bo umieram z ciekawości dlaczego panna Won-Od-Mojego-Słodziaczka-Bo-Crucio skończyła planować ślub  i wesele w jednym z "Panem Tlenionym".
-Właściwie to... uch! No dobra, muszę od początku, w całości, bo inaczej nie da rady- westchnęła teatralnie Ginny.- Więc...- zaczęła dziewczyna.- Jak wiesz, dzieciakom zamożnych rodziców "dopasowuje się" męża lub żonę. Ponieważ, jak wiadomo, matka jest zawsze milsza i łagodniejsza, ona idzie do potomka i informuje go o partnerze lub partnerce na resztę życia, kiedy uzna, że jej maleństwo jest już gotowe na tę wieść. Narcyza w wakacje powiedziała synowi o decyzji jej i Lucjusza. Zapomniałam dodać, że o małżeństwie dwojga ludzi decyduje się mniej więcej od poczęcia do 4-tego roku życia. A teraz uwaga, bo będzie najciekawsza część. Przez całe opowiadanie myślałaś jak się domyślam, nad tym kto będzie miał takiego pecha i poślubi Malfoy'a, nie? To ja Cię zaskoczę. Nikogo- Ginny zrobiła pauzę patrząc z zadowoleniem na zdumioną minę przyjaciółki.- Narcyza i Lucjusz stwierdzili, że ich synalek dość się już wycierpiał w związku z Voldemortem i dali mu wolną rękę. Niestety Lucjusz postawił jeden warunek: jego wybrankę musi zaakceptować portret Bellatrix i moją mamę! Nie mam pojęcia, o co mu z tym chodziło, ale chyba zwyczajnie chciał utrudnić chłopakowi życie, z czym ja się w pełni zgadzam- zakończyła swój monolog z rozbrajającym uśmiechem.
-Żartujesz!- powiedziała zszokowana Hermiona szeroko otwierając oczy.
-Wątpię, podejrzewam, że Pansy też coś takiego czeka. Zresztą Ginny też dostałaby męża z wyboru, gdyby nie fakt, że jej rodzice stanowczo sprzeciwiają się takim zwyczajom- wtrąciła się delikatnie Luna, a rzeczona Gryfonka spojrzała a dziewczynę wściekłym wzrokiem na co blondynka wzruszyła lekko ramionami.
-No dobrze dziewczyny, ale odbiegacie od tematu. Nadal nie dowiedziałam się Z. Kim. Chodzi. Fretka-powiedziała Miona.
Z Asterią Greengrass- oznajmiła pogardliwym tonem Ginny.- To taka ślizgonka, rok ode mnie młodsza. Kiedyś chodziła z Zabinim. W sumie to Tori była kiedyś całkiem fajna. Ma miłych i nie tak nadętych rodziców jak na ten przykład Malfoy.- westchnęła dziewczyna.- Jakiś czas przed bitwą jej zachowanie diametralnie się zmieniło. Wiem dlaczego, ale wam nie powiem, przynajmniej nie w tej chwili. Wybaczcie, ale nie mam ochoty znowu roztrząsać tych spraw- ostatnie słowa Gryfonka prawie wyszeptała spuszczając głowę ku podłodze.
-Okej, chyba rozumiem. Tylko nie jestem pewna co do jednego- stwierdziła Miona z tajemniczą miną i szatańskim uśmieszkiem.
-Czego ty znowu nie pojmujesz?-zawołała zdumiona Ginevra z lekkim rozdrażnieniem w głosie.
-Zapewne tego, co ja...- podchwyciła temat Luna.
-Czyli?- Gryfonka przewróciła oczami.
-Nie chcesz rozmawiać o konflikcie, z Greengrass, rozumiem. Powiedz mi tylko... to ze względu na waszą znajomość czy... Na Malfoy'a i jego pocałunek? Może coś zaiskrzyło i dlatego się tak denerwujesz? - zakończyła Granger z piekielnym uśmiechem i  satysfakcją wypisaną na twarzy.
-Uch! Ja nie... On... No wiesz!- zaoponowała rozdrażniona i delikatnie zmieszana Ginny.
-No już, już. Spokój mała!- zadrwiła rozbawiona miną koleżanki Hermiona.- Obiecujemy Ci, że to o czym nas poinformujesz nie wyjdzie poza ten przedział- dokończyła z udawaną troską rozochocona Granger.
-To nie... Ja... Harry... My...- zawile kręciła Gryfonka usiłując wymyślić stosowną wymówkę.
-Oj Ginny, nie martw się. Hermiona ma rację. Nikomu nic nie powiemy, ale nam mogłabyś jednak powiedzieć co się stało- dokończyła z rozbrajającym uśmiechem Luna.
-Och! Ale... nic nie było!- zdenerwowała się Ginevra.- Jak tak bardzo chcecie to rzućcie muffliato i zamknijcie w końcu porządnie te głupie drzwi! Ciągle się uchylają- wykrztusiła zrezygnowana.
-Oczywiście kochana! Tylko wyciągnę różdżkę, poczekaj- powiedziała zadowolona z siebie Miona.
-Hmmm... Dziewczyny...- zaczęła niepewnie Luna.- Nie jestem pewna...
-Ale ja jestem!- przerwała jej panna Granger z triumfem wyciągając różdżkę z torebki.
-Um... Hermi... Luna chyba ma rację. Spójrz- to mówiąc wskazała palcem otwierające się właśnie drzwi przedziału.
-Co proszę? - oznajmiła obrażona Gryfonka, obracając się. Po chwili cała trójka usłyszała tak dobrze znany im głos mówiący:
-Hej, dziewczyny! O czym tak szepczecie? Czyżby jakieś tajemnice?-zaczął Harry. Czerwona jak burak Ginny zrzuciła z nóg nowe, nierozchodzone jeszcze szpilki po czym postawiła stopy na siedzeniu, podkulając je i wtuliła głowę w kolana.  Szatyn spojrzał na nią zdziwiony, ale nic nie powiedział.
-Ja i Harry mamy wam coś do powiedzenia- oznajmił niespodziewanie Ron, wprawiając Hermionę w stan lekkiej irytacji i osłupienia.
-Tak, Ronaldzie Weasley, zgadza się. Chcecie nam coś z pewnością powiedzieć. Na przykład to, gdzie dotychczas byliście i co tak długo robiliście!- odparła szybko Granger przyjmując bojową pozycję i zwężając oczy w cieniutkie szparki.
-Hermiono, nie martw się, my byliśmy tylko...- nie dane było mu skończyć wypowiedzi, gdyż przerwała mu Ginny ze słowami:
-Gdzie? Gdzie byliście?- chciałaby zapewne ciągnąć przepytywanie swojego chłopaka dalej (swoją drogą nie zazdroszcze im. Być przepytywanym przez dwie wściekłe Gryfonki czując na sobie dziwny wzrok rozmarzonej i trochę nienormalnej krukonki to musi być coś- przyp. autorki), ale przeszkodził jej rudzielec mówiąc niskim, stanowczym głosem:
-Byliśmy u Slughorna! Rezygnujemy z Hogwartu- po tej wypowiedzi w przedziale nastała głucha cisza przerwana w pewnym momencie przez Lunę:
-Ale czy to znaczy, że się gdzieś przenosicie? Czyżby do innej szkoły?
- Nie, Luno, nie przenosimy się. Rezygnujemy z nauki- powiedział Harry patrząc na Rona wzrokiem typu "po co im to tak szybko powiedziałeś?! Nie ma jak subtelność stary!". Spojrzał w oczy swojej dziewczyny spodziewając się ujrzeć tam... W sumie to sam nie wiedział. Smutek? Może żal? Lub rozgoryczenie? A może po prostu wściekłość? Albo wszystko razem? Nie wiedział. W każdym razie zobaczył tam tylko tajemnicę, nieobecność, sekret. Od kiedy z przyjacielem weszli do przedziału widział, że dziewczyna dziwnie się zachowuje, ale pomyślał, że to tylko jakieś wahania nastroju czy coś takiego (swoją drogą ciekawe, że wszyscy faceci zawsze zrzucają zawsze na tą naszą huśtawkę nastrojów, prawda? :D przyp. autorki). Brązowe oczęta, w których zatapiała się 1/4 chłopców w szkole były inne dziwne puste... Właściwie to jakie one były? Eee tam, za dużo dzisiaj myślę, jak na mój gust. ( No tak, można się było tego spodziewać, prawda? Przecież nasz bohater jako taki nie jest zbytnio przyzwyczajony do tej czynności co nie?- przyp. autorki) Chłopak zauważył nagle, że w stanie myślenia (!) spędził dobrych kilka minut i w tym czasie dookoła niego rozgorzała 'bitwa": Hermiona darła się na Rona, ten starał się przed nią z całych sił zasłonić i coś wytłumaczyć, dojść do głosu. Luna natomiast rozmawiała ze swoją sową, która właśnie do niej podleciała z jakimś listem. Ginny siedziała nadal na siedzeniu, tyle, że w tej chwili z jakąś książką w ręku. Po okładce wnioskował, że jest to jakieś mugolskie romansidło. 
Ginevra czuła się jak w transie. Co z tego, że wzięła tę książkę? To przecież głupia przykrywka! Ona nie czyta takich bzdur, a to "coś" podarowała jej jak zwykle ta krowa Fleur. Ta to nie ma zupełnie gustu! Mogę jeszcze zrozumieć te głupoty o gotowaniu czy prowadzeniu domu itp ale żeby mugolskie romanse?! Trzeba być totalnie, absolutnie świrniętym żeby czytać takie absurdalnie piramidalne bzdury. Przecież to takie oczywiste, że nigdy nie czytałam takich idiotyzmów! Jak dziewczyna, która spędza pół swojego życia na miotle, a drugie pół w łóżku może czytać takie rzeczy?! No tak. W końcu to jest Francuzka. I to z krwi i kości. Nie żebym miała coś do Francuzów, broń mnie od tego Merlinie, ale ona jest taka.. Taka... No, taka lalusiowata! I w dodatku jest w połowie wilą... I wszystko jasne. Tak właśnie myślała Ginevra Molly Weasley jadąc pociągiem do Hogwartu- szkoły w której miała spędzić kolejny (już ostatni) rok swojego życia. Ta... Hmm... Zapewne powinnam tu napisać coś w stylu: "Ginny wiła się z bólu na myśl o kolejnym rozstaniu z chłopakiem, lecz nie to było najgorsze. Najbardziej szczypało ją serce, które po usłyszeniu słów po prostu wybuchło. A przynajmniej według dziewczyny. Czuła się, jakby ktoś wyrwał je z jej piersi i wyrzucił do kosza, uprzednio tnąc powoli acz boleśnie malutkim sztylecikiem." , ale tak nie było! Ginevra czuła się normalnie (no bynajmniej na tyle normalnie na ile nie była pokręcona) . Z jej serduszkiem ukochanym było wszystko okej, a w głowie nic nie zmądrzała, czyli w porządku. Co najwyżej przeszło jej przez myśl, że to dobrze, iż Harry'ego nie będzie w szkole, bo nie dowie się o Malfoy'u. Dziewczyna uniosła oczy i napotkała wzrok swojego chłopaka. "Czy coś się stało?"- mówiły oczy 'wybrańca'. Ginny niewiele myśląc włamała się do jego umysłu. I co tam zastała? Czyżby coś strasznego? Ta... Jasne, tylko tyle, że coś zupełnie odwrotnego! Widziała parę myśli o niej samej...  Trochę słodyczy, żarcie, jakieś książki o quidditchu i... całkiem świeże wspomnienie z przedziału Slughorna. Czyli Ron mówił prawdę. pomyślała Ginny. Widziała jak do przedziału, w którym siedzieli profesor z Harry'm i Ronem, wszedł Kingsley.
Wspólnie usiedli do stołu. Profesor wyjął Ognistą Whisky. Po paru minutach Shackebolt zaczął mówić o osobach poległych lub zasłużonych na Wielkiej Bitwie. Niespodziewanie oznajmił, że wszyscy którzy walczyli w obronie Hogwartu dostaną pracę jako aurorzy w Ministerstwie Magii.
-Niezależnie od wieku?- zażartował nauczyciel.
-Oczywiście- odparł z powagą tymczasowy Minister Magii.- Co prawda jeden warunek jest, ale dotyczy on bardziej tych, którzy walczyli przez jakiś czas po przeciwnej stronie: muszą w jakiś sposób odkupić swoje winy, udowodnić zmianę w poglądach- oznajmił po czym delikatnie się uśmiechnął. Slughorn parsknął śmiechem i powiedział gromkim głosem:
-To co, Harry? Może ty i twój przyjaciel się zgłosicie? P co marnować kolejny rok swojego życia na siedzenie w szkole, jeśli można szukać po świecie ostatnie niedobitki śmierciożerców?- mrugnął porozumiewawczo do chłopców i uśmiechnął się szeroko.
-Ekhem... Szczerze mówiąc, również o to mi chodziło, gdy wydawałem rozporządzenie. Zostaję w Hogsmeade do końca tygodnia. Mam tu jeszcze parę spraw do załatwienia. W następny poniedziałek, w "Świńskim Łbie", w południe, będzie na mnie czekał świstoklik, który ma mnie zabrać do Ministerstwa. Mam nadzieję, że równo za tydzień zobaczę was tam z bagażami i różdżkami, gotowych do drogi.Spytajcie też innych uczniów, w tym również Hermionę oraz Ginny. Czułbym się zaszczycony mając w swoim zespole tak zdolne uczennice jak one. Mam również nadzieję, że wy też się zdecydujecie- oznajmił tubalnym głosem Kingsley, następnie zrywając się z miejsca. Dodał kilka słów pożegnania, powiedział, że ma pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę do Mcgonagall i "ulotnił się" z przedziału. Po tym efektownym wyjściu, Harry, który do tej pory siedział z otwartymi szeroko oczami, wgapionymi w Ministra i rozanieloną miną. 
-Ah... Panie profesorze, my chyba już pójdziemy. Wie pan, musimy przemyśleć propozycję ministra, znaleźć dziewczyny, powiedzieć im jakoś ostrożnie i w miarę przystępnie o tym pomyśle, a następnie wysłuchać paro-godzinnego wykładu Hermiony o tym, że nie wolno opuszczać szkoły wogóle, a co dopiero na ostatnim roku. Według mnie zahaczy jeszcze o fakt, że ona nie zamierza "uciekać", bo sława kiedyś się skończy, a dyplom z OWuTeMów zostanie i wiedza też się pewnie przyda. Przypomnimy jej, znając życie, że w zeszłym roku zdobyliśmy większą wiedzę niż zdobędziemy kiedykolwiek. Będzie później chodziła obrażona przez cały tydzień, ale kiedy przyjdzie poniedziałek, pojawi się razem z nami w knajpce. Powie, że będzie za nami tęsknić i żebyśmy do niej pisali jak najczęściej się da- zakończył chłopak z szerokim uśmiechem.- Cóż... Chciałbym jeszcze powiedzieć coś o Ginny, ale niestety nie potrafię. Ta dziewczyna jest potwornie nieprzewidywalna!- Harry wyraźnie się rozmarzył. Gdy uświadomił sobie co powiedział, jego policzki pokrył rumieniec, ale nie przestał się uśmiechać. 
-Ona wcale nie jest nieprzewidywalna! ja cały czas doskonale wiem, co ma zamiar zrobić, jak na przykład, kiedy...- zapewne Ron ciągnąłby swój wywód przez kilka dobrych minut, gdyby nie przerwał mu "Wybraniec":
-Ron. Wszyscy już wiedzą o twoim stosunku do siostry! A teraz, panie profesorze, jeśli pan pozwoli, pójdziemy już. Trzeba jakoś przygotować dziewczyny do tego ciosu- Po tych słowach, gryfoni wyszli z przedziału nauczyciela, natomiast Slughorn zasiadł do stołu z książką "Świat i jego najsławniejsi przedstawiciele". 
Ginny otworzyła oczy i rozejrzała się po przedziale. Tak, nadal w nim była, tylko... Czuła się jakoś dziwnie, nie wiedziała co się dzieje. Przed oczami pojawiły się mroczki, a ciało zaczęło się bezwładnie osuwać na podłogę. P chwili nie czuła nic, poza pustką. To chyba znaczy, żę zemdlałam, nie? Pomyślała Weasley'ówna i odpłynęła w krainę słodkości, radości i różowych jednorożców. 

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :P
    Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń